Łódź podwodna napędzana niczym rower, w dodatku prowadzona przez samego konstruktora? Na tak szalony pomysł wpadł Stefan Drzewiecki – genialny polski wynalazca! Poznajcie go bliżej!
Stefan Drzewiecki urodził się w okolicach połowy XIX wieku, bo w roku 1844 w majątku ziemiańskim we wsi Kunka na Podolu. Czy była to zima, czy może lato? Teksty źródłowe podają sprzeczne informacje. Jedno jest pewne, 15 lat później rodzice zapewnili mu możliwość nauki we Francji w miejscowości Auteuil. Tam skończył szkołę średnią i rozpoczął studia. Dyplom inżyniera uzyskał w wieku 19 lat. Tak, tak, wtedy, kiedy większość z nas dopiero mierzy się z maturą.
Pierwszy wynalazek udało mu się opatentować we Francji. Miał 23 lata i widocznie za przejazd dorożką chciał płacić w zależności od faktycznie przebytych kilometrów. W tym czasie zazwyczaj dorożkarz szacował przebytą trasę (co dawało pole do nadużyć) lub obowiązywała jedna stawka bez względu na odległość. Stefan Drzewiecki skonstruował drogomierz liczący, ile kilometrów przebył pojazd konny (pomysł zastosowany też jako wyposażenie pociągu). Wynalazek wszedł we Francji do produkcji.
Później nastał czas Komuny Paryskiej. Drzewiecki walczył po stronie komunardów, czyli po tej, która przegrała starcie. W celu uniknięcia represji przeniósł się do Wiednia. Tam skonstruował rzecz niezwykle przydatną – dromograf, przyrząd samoczynnie kreślący na mapie kurs płynącego statku. Dromograf razem z cyrklem do przekrojów stożkowych, regulatorem silników parowych i hydraulicznych oraz automatycznym sprzęgiem wagonów (wagony automatycznie łączyły się ze sobą bez potrzeby użycia siły robotników) Drzewiecki zaprezentował podczas Wystawy Wiedeńskiej. Po wystawowej sali, pośród licznych wynalazków, przechadzał się wielki książę Rosji Konstanty Romanow. Spojrzał na działanie dromografu i zaproponował Drzewieckiemu współpracę w Petersburgu przy rozbudowie wyposażenia marynarki wojennej.
Konstruktor otrzymał stałą pensję i szerokie możliwości działania, a jednak pierwszą zaprojektowaną przez siebie łódź podwodną musiał zbudować z własnych środków. Jednoosobowy okręt podwodny napędzany był za pomocą siły nóg. Kadłub miał długość 5 metrów, wysokość 2 metrów. W środku, poza sternikiem i siłą jego mięśni, można było między innymi znaleźć zbiornik balastowy, zbiornik sprężonego powietrza oraz minę z materiałem wybuchowym detonowaną zdalnie elektrycznie. Drzewiecki sam sterował podczas próbnego rejsu. Nie mógł znaleźć nikogo, kto by się odważył testować prototyp.
Droga do sukcesu wymagała od niego ogromnej determinacji i pracy. Dopiero kolejny projekt łodzi podwodnej uzyskał uznanie admiralicji. Tym razem jednostka była pięcioosobowa i posiadała liczne usprawnienia, takie jak peryskop, filtr do oczyszczania powietrza (konstrukcji Drzewieckiego) czy poduszki wypełniające się sprzężonym powietrzem i unoszące miny ku powierzchni wody w stronę statku nieprzyjaciela. Właśnie tą łodzią podwodną konstruktor przepłynął podczas pokazu pod łodzią cara Aleksandra III i carycy Marii. Po wynurzeniu wyszedł z włazu, aby ofiarować władczyni bukiet orchidei, jak mówił – „w darze od Neptuna”.
Oczywiście nie bukiet kwiatów, a talent konstruktorki sprawił, że łódź weszła do produkcji, podobnie jak kolejne projekty, już z silnikiem elektrycznym. Po zakończeniu pracy dla cara Stefan Drzewiecki wrócił do Paryża. Był rok 1891. W swojej pracowni w Auteuil dalej pracował nad rozwojem łodzi podwodnych oraz prowadził badania w dziedzinie lotnictwa. Przedstawił tezę, że aparaty cięższe od powietrza muszą poruszać się z prędkością wytwarzającą siłę nośną (powszechnie sądzono, że jedynym słusznym rozwiązaniem jest poruszanie skrzydłami niczym ptak), zajmował się teorią obliczania śmigieł samolotowych. Dla Instytutu Aerodynamicznego w Saint Cyr zaprojektował tunel aerodynamiczny i aerodynamiczną wagę. W czasie wolnym od pracy badawczej udostępniał pracownię studentom dla ich projektów, niejednokrotnie tłumacząc im trudniejsze zagadnienia. W sercu zostawił też miejsce dla Polski. Zmarł w 1938 roku w Paryżu. W testamencie zapisał ojczyźnie swoje prace, pracownię oraz bibliotekę.
autor Hanna Szlosek-Milewska