Chyba nikogo nie trzeba uświadamiać, że gigantyczny wzrost produkcji plastiku, postępujący nieustannie od lat 50. XX wieku, odbija nam się – mówiąc kolokwialnie – czkawką.
Wciąż jednak najczęściej patrzymy na zanieczyszczenie plastikiem przez pryzmat destruktywnego wpływu na ekosystemy, głównie morskie. Internet regularnie obiegają chwytające za serce zdjęcia żółwi zaplątanych w kawałki folii termoplastycznej lub plastikowych słomek wetkniętych w ich nozdrza.
Tymczasem okazuje się, że problem z pompowaniem milionów ton tworzyw sztucznych do środowiska każdego roku to sprawa dalece bardziej złożona i zniuansowana, niż mogłoby się wydawać.
Śmieci z tworzyw sztucznych niszczeją. Pod wpływem mechanicznego tarcia oraz fotorozkładu uwalniają tony niewidzialnego gołym okiem zagrożenia – drobinek mikroplastiku. Tak mikroskopijne elementy doskonale penetrują wszystkie miejsca, w które poniesie je powietrze lub nurt wody. Z powodzeniem unoszą się w drobinach kurzu, zostają spożywane razem z planktonem przez organizmy morskie, a tym samym… włączone w sieć troficzną! Jedno z najświeższych badań opublikowanych w czasopiśmie Science of the Total Environment donosi, że mikroplastik potrafi skolonizować nawet tak niedostępne przestrzenie, jak głębokie partie ludzkich płuc!
Zespół z University of Hull donosi o znaczącym odkryciu – po raz pierwszy wykryto cząstki mikroplastiku w płucach żywych osób. Do tej pory drobinki tworzyw sztucznych znajdowano w próbkach pochodzących z autopsji, tym razem fragmenty tkanki zostały pobrane od żyjących osób w trakcie rutynowych zabiegów chirurgicznych. W 11 spośród 13 próbek tkanek płuc naukowcy znaleźli 39 cząstek mikroplastiku. Były to drobiny tworzyw sztucznych, z którymi stykamy się każdego dnia – polimerów stosowanych do produkcji butelek, opakowań, ubrań, lin czy sznurków. Cząstki miały rozmiary od 12 do nawet 2,5 tys. mikrometrów, a najliczniejszą reprezentację stanowił polietylen (stosowany np. w produkcji plastikowych butelek, opakowań na żywność) i nylon (wykorzystywany na szeroką skalę w produkcji taniej odzieży typu fast fashion).
W dyskusji o ograniczeniu produkcji oraz stosowania przedmiotów z tworzyw sztucznych należy jasno podkreślić, że wszystko co wpompujemy do środowiska naturalnego, bez wątpienia do nas wróci. Ryby i owoce morza z zanieczyszczonych akwenów już teraz są źródłem narażenia na skumulowany w nich mikroplastik, metale ciężkie lub polichlorowane bifenyle. Na tym etapie trudno jasno sprecyzować, jak mocno destrukcyjny wpływ ma nieustanny kontakt z tworzywami sztucznymi na ciało człowieka. Wiemy jednak na pewno, że stosowane w produkcji tworzyw sztucznych plastyfikatory oraz inne substancje, np. obniżające palność, mogą imitować działanie żeńskich hormonów płciowych i przyczyniać się do wzrostu zapadalności na wiele chorób cywilizacyjnych.
Gdy więc rozważamy negatywny wpływ ton produkowanego plastiku na środowisko, nie zapominajmy, że sami jesteśmy częścią ekosystemu. Smutnym, lecz realnym, scenariuszem jest wizja przyszłości, w której znaczna część chorób to pokłosie zanieczyszczeń, które są naszym własnym dziełem.
Brzmi całkiem pesymistycznie, prawda? Na szczęście okazuje się, że nie jesteśmy bezbronni! Dokonując świadomych wyborów możemy znacznie obniżyć swoją ekspozycję na mikroplastik oraz szkodliwe substancje z tworzyw sztucznych. Uczy tego m.in. dr Aleksandra Rutkowska oraz jej zespół w projekcie Bądź Detoxed. Bądź zdrowy.