Kraków, styczeń roku 1876, przechodnie po kolana brną w śniegu, temperatura spada do minus 25 stopni. 20 stycznia na świat przychodzi Józef Hofmann. Syn śpiewaczki Matyldy Pindelskiej oraz pianisty, dyrygenta, kompozytora Kazimierza Hofmanna, który zapisał się w świadomości kolejnych pokoleń między innymi dzięki skomponowaniu melodii do słów „Płynie Wisła, płynie”.
Mały Józef rozwija się otoczony przez muzykę. Uczy się gry na pianinie. W wieku 6 lat występuje publicznie, a wzmianki o jego koncertach pojawiają się w prasie. Przed 11. rokiem życia może do swojego CV wpisać występy w wielu salach koncertowych Europy i Ameryki Północnej. W Stanach Zjednoczonych udaje mu się zagrać 52 koncerty. Dochodzi jednak do protestu ze strony Nowojorskiego Towarzystwa Przeciwdziałania Okrucieństwu wobec Dzieci. Trasa zostaje uznana za zbyt obciążającą dla dziecka.
Tu do akcji wkracza amerykański filantrop i biznesmen Alfred Corning Clark I, który funduje Józefowi stypendium. Wynosi ono 50 tysięcy dolarów, kwota w tamtych czasach ogromna. Warunek jest jeden – koniec z koncertami do 18. roku życia. Józef zostaje uczniem między innymi samego Antoniego Rubensteina. Pieniądze ze stypendium rodzice przeznaczają nie tylko na lekcje u wirtuozów fortepianu. Chłopak zdobywa rzetelne wykształcenie z zakresu fizyki, matematyki i chemii. Czy podejrzewają, że ich uzdolnione i pracowite dziecko opatentuje na przestrzeni kolejnych dziesięcioleci ponad 70 wynalazków?
Hofmann nie tylko gra z niesamowitą precyzją, ale również komponuje. Skomponowane melodie są bardzo przyjemne dla ucha, choć zdecydowanie większą sławę zyskuje jako pianista. Część kompozycji wydaje pod pseudonimem Michel Dvorsky. Po otwarciu linku można odsłuchać utwór pod tytułem „Pingwiny” zagrany przez autora – https://www.youtube.com/watch?v=gCcZXB_glwQ. Dźwięki przemawiają do wyobraźni, zostajemy otoczeni przez człapiących po śniegu i ślizgających się na brzuchach ptasich mieszkańców Antarktydy.
Niezwykła pomysłowość, bogata wyobraźnia i pracowitość dają artyście możliwości twórcze również poza przestrzenią muzyki. Hofmann konstruuje i ulepsza. W wywiadach dla mediów polskich i zagranicznych (gdyż na stałe osiedlił się w Stanach Zjednoczonych) wspomina o tym, jak podczas tournée zapisuje pomysły, które wciela w życie w trakcie przerw pomiędzy trasami koncertowymi.
Co możemy znaleźć w jego dorobku? Między innymi patent na poprawę jakości ówczesnego „GPSa”, czyli nałożonych na dysk map z zapisem trasy. Co było nie tak? Mapy zawierały taką sama skalę dla terenów zabudowanych oraz niezabudowanych. Skala mapy odpowiednia dla terenów zielonych była za mała po wjechaniu do miasta. Hofmann opatentował dysk z mapami o różnej skali. Jego urządzenie zmieniało automatycznie prędkość obrotu dysku przy zmianie skali mapy. Część wynalazków przyniosła mu spory zysk. Sprzedał między innymi patenty na amortyzatory powszechnie stosowane w samochodach i samolotach, wycieraczki samochodowe, czy sposób mocowania klawiszy fortepianowych. Z opracowanych przez niego projektów korzystały takie firmy jak Ford oraz Steinway. Przyjaźnił się z Thomasem Edisonem. Otrzymał od niego fonograf. Był jednym z pierwszych muzyków nagrywających na trwałym nośniku.
W wolnym czasie podróżował skonstruowanym przez siebie samochodem. Pewnie potrzebował odpoczynku od fanów. Tłumy na jego koncertach wpadały w szał na widok idola. Kobiety próbowały go dotknąć, dochodziło wręcz do bójek, o czym wspomina jego żona. Zbliżając się do 60. roku życia opowiadał w wywiadzie o dużym zmęczeniu i braku czasu. W 1946 roku zagrał swój ostatni koncert w Carnegie Hall, po czym zaprzestał koncertowania. Oddał się całkowicie pasji konstruowania. Z tego świata odszedł 16 lutego 1957 roku. Czy zostanie w naszej pamięci? Miejmy nadzieję, że na kolejne stulecia.
autor Hanna Szlosek-Milewska